Pada śnieg. Dużo napadało. Jeszcze więcej napada.
Po dziesiątej B chciała podjechać na parking zakrzowiecki żeby sobie ułatwić dojście do terenów spacerowych. Ale autko – ciepłe jeszcze o 8 z minutami – było już przysypane dość dokładnie. A distress signals innego, podobnego rozmiarami, uświadomiły kierowczyni, że jej_wuz będzie się miał znacznie lepiej na zwyczajowym miejscu zaparkowania. Za chwilę do mam zaczną się zjeżdżać obiadowe sępy a do dziewczyn-studentek – adoratorzy. A taranowanie pryzm śniegu w ramach wywalczania sobie przestrzeni postojowej?… Lepiej chodźmy pieszo. (I niedaleko)
Pieszo nie będzie po lunchu. Bo oto mamy w bliskim towarzystwie nowe, wypasione 4×4. Jedna z retoryk głosi, że nabyte drogą kupna (w najostatniejszy poniedziałek) także po to, by B mogła sprawdzić (i ew. podciągnąć) swe off-road credentials.
We wtorek – przy pogodzie typu lampa i suchuteńkch powierzchniach on- i off- – B wyszła z sześćdziesięciokilometrowych doświadczeń obronną oponą. Ale na dziś zaplanowano ponad 70 ambitniejszych. Atrakcje ‚po’ też zamówione. B ma prowadzić…
I będzie walczyć, by mimo wszystko nie dać następcom Abnegata.ltd zajęcia w ten przeuroczy dzionek-wieczorek ;/